Hołd to okazanie czci, uwielbienia. Hołd to również akt uległości składany zwycięskiemu lub potężniejszemu władcy przez słabszego. W dawnej Polsce hołd był ceremonią, w czasie której książęta mazowieccy, pruscy i hospodarowie mołdawscy przysięgali wierność Koronie, zobowiązując się przy tym do płacenia danin lub wspomagania – na wypadek wojny – pewną liczbą rycerstwa. Kronikarze wspominają o dobrowolnych hołdach, jakie składali Kazimierzowi Wielkiemu panowie brandenburscy i książę mazowiecki Ziemowit III w połowie XIV wieku. Liczni książęta ruscy składali hołdy Władysławowi Jagielle, a hospodarowie mołdawscy – czyli wołoscy – prócz wierności zapewniali Polsce siedmiotysięczne wojsko, pomoc dla handlu, coroczną dostawę czterystu wołów, stu koni, dwustu sztuk szkarłatu (cóż za skrupulatność!). Hospodarowie przyrzekli również nie pobierać ceł, nie budować zamków nad Dniestrem i osobiście przybywać dla ponawiania hołdu.

W połowie XV wieku Ziemia Chełmińska, wyłamując się spod władzy krzyżackiej, złożyła hołd Kazimierzowi Jagiellończykowi, co Jan Długosz opisuje jako akt dobrowolnego poddania się Polsce ziem pruskich. Kiedy po wojnie trzynastoletniej Pomorze wróciło do Polski, Krzyżakom pozostawiono tylko księstwo królewieckie, a każdy nowo obrany Wielki Mistrz miał obowiązek w ciągu 6 miesięcy dopełnić hołdu wobec polskiego monarchy.

W roku 1467 zjazd w Piotrkowie ratyfikował pokój toruński, zobowiązujący Wielkich Mistrzów do składania hołdów wierności Koronie. Pierwsze odbyły się właśnie w naszym mieście. A oto szczegóły.

1 grudnia 1469 roku konny orszak Wielkiego Mistrza Henryka Reuss von Plauen zatrzymał się u bram miasta. Powitani przez miejscową szlachtę i husarię, goście udali się do zamku. Ulice były zatłoczone – wszyscy piotrkowianie chcieli zobaczyć potęgę, która teraz ukorzy się przed polskim władcą. Na zamkowych schodach oczekiwali biskupi – chełmiński i poznański – by wprowadzić przybyłych przed oblicze króla. Gdy weszli, Kazimierz Jagiellończyk powstał z tronu i zbliżył się nieco, a wtedy Wielki Mistrz padł przed nim na kolana, prosząc o opiekę dla Zakonu i dla siebie. Następnie przemówił – w imieniu króla – Jan Latek z Brzezia, a wreszcie odbył się hołd. Ponieważ w Piotrkowie trwał sejm, wrócono do obrad, ale znalazł się czas, by wydać na cześć gości uroczystą biesiadę.

Rok później hołd krzyżacki zbiegł się w czasie z sejmem walnym. Na wieść, że do miasta zbliża się siedmiusetosobowy orszak Wielkiego Mistrza Henryka Reifflin von Richtenberg, starosta poznański z rycerstwem wyjechał przed bramę sieradzką, by powitać przybyłych w imieniu króla. Zanim jednak doszło do hołdu, minęło sporo czasu. Wreszcie, w obecności legata papieskiego i wszystkich senatorów, Wielki Mistrz ukląkł na stopniach tronu i powtarzał przysięgę po niemiecku, a biskup Oporowski tłumaczył ją zaraz na polski.

Nie należy sądzić, że Wielcy Mistrzowie chętnie i bez protestów spełniali powinność zagwarantowaną Polsce przez pokój toruński. Bywało różnie. W styczniu 1478 roku oczekiwano w Piotrkowie na przybycie Wielkiego Mistrza Marcina Truchsses; ponieważ się nie zjawił, wysłano ponaglenie przez specjalnego posła. Kiedy Truchsses przyjechał, nie od razu zdecydował się ukorzyć przed polskim królem – korzystał przecież z glejtu gwarantującego mu nietykalność. Hołd złożył dopiero w październiku 1479 roku. A później znów były kłopoty, bo podczas sejmu walnego nie zjawił się w Piotrkowie Wielki Mistrz Fryderyk. Cóż było robić – aby prawo mogło zatriumfować, postanowiono Krzyżaka nakłonić siłą (!) do złożenia hołdu. Obradujący w lutym 1519 roku sejm walny postanowił nawet, że należy wypowiedzieć Zakonowi wojnę za opieszałość i lekceważenie tego obowiązku.

Piotrków nie oglądał już więcej Krzyżaków. Ich hołdy zresztą mało komu kojarzą się z przeszłością naszego miasta – zwykle pamięta się ten najsłynniejszy, bo uwieczniony przez Matejkę, hołd złożony przez Albrechta Hohenzollerna w Krakowie. O piotrkowskich ceremoniach nie wspominają nawet encyklopedie staropolskie. No, cóż... Może nie to jest najważniejsze, czy jest o nas głośno, ale – czy to, co mógłby odkryć ktoś uważny, przemówi na naszą korzyść?

Anna Rzędowska, "Piotrków nie tylko Trybunalski", Wydawcictwo Do, 2006